11.04.2005 :: 19:05
pogubiłam się. w Twoim toku myślenia. a w Twoim postępowaniu. w tym co Ty mówisz też. nie rozumiem Was. nie rozumiem siebie. ogłuchłam. nie słyszę wołania. ani śmiechu. ani płaczu. oślepłam. nei widzę radości. nie widzę cierpienia. nie widzę potrzeb. otoczyłam się murem. na rzekome niezrozumienie, odpowiedziałam blokadą, ścianą, kompletnie biernym znoszeniem wszystkiego. by potem zmuszać się do myślenia, że "zaniedbanie" nie jest niczym gorszym od odpowiedniego czynu w odpowiednim czasie. co macie? to i to. idziesz z nami? nie - szybkie wbiegnięcie na schody po co pytałam? gdyby mieli co innego, to bym poszła? chyyyyyyyyyyybaaaaaaaaaaa nie. poszłabym. i bym żałowała. ale nie poszłam. i żałuję. ////////////////////// i pewnie jakaś moja przyjaciółka (mimo wszystko Was kocham) powie znowu, że jest to taka sama notka jak wszystkei poprzednie. bo co mam kurwa pisać - że fajnei jest? jak mam pisać, że fajnie jest, jak jest dupnie i gównianie? i jak niewiadomo co robić, żeby było lepiej? zmienić tok rozmyślania. ale to do jasnej cholery nie jest łatwe. niby co ja próbuję robić od czterech lat? no co? przecież sie staram, nie widać? no to co mam kurwa robić jeszcze? ale kurwa jak?